W 1906 r. pancernik HMS Dreadnought trafił do Królewskiej Marynarki Wojennej. Była to jednostka tak innowacyjna na owe czasy, że zdeklasowała wszelką konkurencję. Za 35 lat ma pojawić się jego duchowy następca. Brytyjskie Ministerstwo Obrony pochwaliło się projektem Dreadnought 2050.
Dreadnought 2050 to wizja przyszłości, choć bliżej do realizacji tego projektu niż choćby programu Mars One. O wiele bardziej prawdopodobne, że w ciągu najbliższych 35 lat powstanie zaawansowany okręt wojenny niż że do 2027 r. kompletna grupa amatorów wyśle na Marsa czworo ochotników. Opis wyposażenia Dreadnought 2050 brzmi jak rodem z filmu SF: kompozytowy kadłub, hipersoniczne pociski czy torpedy przemieszczające się z prędkością 555 km/h. To nie kolejna odsłona „Call of Duty”, a przyszłość pola walki.
Cud techniki wojskowej
Nowy projekt brytyjskiej Marynarki Wojennej (Royal Navy) ma nawiązywać do oryginalnego HMS Dreadnought i położyć nacisk na nieszablonowe rozwiązania. Te znajdziemy praktycznie w każdym elemencie konstrukcyjnym T2050 (inna nazwa projektu). Póki co, nie ma jeszcze wizualizacji finalnej wersji Dreadnoughta, ale istnieje zarys, w którą stronę projekt powinien zmierzać. Kadłub okrętu ma być wykonany z kompozytów akrylowych wzmocnionych grafenem. Dzięki temu jednostka będzie wyjątkowo wytrzymała, ale lekka jednocześnie.
Grafen odegra ogromną rolę w przyszłości – nie tylko w finalnym Dreadnought 2050, ale i wielu innych dziedzinach życia. Materiałem tym zostanie pokryta cała część statku mająca kontakt z wodą. Przełoży się to na mniejszy opór i pozwoli osiągnąć większe prędkości. Sam okręt będzie miał najprawdopodobniej 155 m długości i 37 m na trawersie, podobnie jak w brytyjskich fregatach Typu 26. To jedyne podobieństwo łączące współczesne fregaty i Dreadnoughta 2050.
Pod względem konstrukcyjnym Dreadnought 2050 to trimaran, czyli statek wodny mający trzy sztywno połączone kadłuby, umieszczone równolegle względem siebie. W każdym z nich będą umieszczone zbiorniki balastowe, których wypełnienie doprowadzi do częściowego zanurzenia jednostki. To będzie skutkować trudniejszą detekcją podczas misji przeprowadzanych z ukrycia.
Okręt będzie napędzany cichymi silnikami elektrycznymi zasilanymi przez reaktor fuzyjny lub wydajne turbiny (decyzja nie została podjęta). Dzięki temu Dreadnought 2050 będzie mógł rozpędzić się do prędkości 50 węzłów (92 km/h) i dysponować ma nieograniczonym zakresem (w zależności od źródła zasilania). Rolę masztów zastąpią nowoczesne drony zbudowane z nanorurek węglowych unoszących się nad okrętem. A co z uzbrojeniem? Pod tym względem Dreadnought 2050 także nie będzie się miał czego wstydzić.
35 lat na rewolucję
Po bokach okrętu znajdziemy broń energetyczną i wyrzutnie torped superkawitacyjnych, czyli pocisków umieszczonych w bąblu gazowym mogących rozpędzać się do prędkości nawet 200 węzłów (370 km/h). Obecnie opracowane torpedy superkawitacyjne mają zasięg tylko 8 km, ale można spodziewać się, że za 35 lat sytuacja będzie nieco inna. Statek ma być także wyposażony w działo elektromagnetyczne strzelające amunicją hipersoniczną. Oznacza to, że cele byłyby niszczone samą energią kinetyczną przemieszczającego się pocisku, a nie obecnymi w nim materiałami wybuchowymi.
Dreadnought 2050 ma być wypełniony po brzegi dronami. Co ciekawe, większość bezzałogowych statków powietrznych obecnych na okręcie ma być wykonana w technologii druku 3D. Dzięki temu będzie można tworzyć je na bieżąco, w zależności od potrzeb. A funkcje dronów będą przeróżne – od nadzoru, przez misje szpiegowskie, po atakowanie celów. Drony będą miały na pokładzie Dreadnoughta 2050 własny hangar.
Innowacyjny okręt Royal Navy ma być także wyposażony w bezzałogowe pojazdy podwodne (UUV) i płetwonurków, do przeprowadzania zaawansowanych misji na morzu. Dzięki automatyzacji wielu systemów obecnych na okręcie i innowacyjnemu centrum sterowania, załoga Dreadnoughta 2050 liczyć ma maksymalnie 50 osób – sam niezbędny personel. Wszystkie dane bojowe wyświetlane będą na trójwymiarowym panelu, podobnym do mapy galaktyki znanej fanom serii „Mass Effect”, obecnej na statku Normandy. Technologia ta pozwoli na poprawę kontaktu wzrokowego o tysiące mil, utrzymanie bezpieczeństwa w czasie rzeczywistym i komunikację z centralą.
Muir Macdonald, członek zarządu firmy Startpoint, która jest odpowiedzialna za rozwój projektu Dreadnought 2050 tak opisał planowany okręt:
Podczas gdy niektóre z zaprezentowanych technologii pochodzą ze strefy dzisiejszych granic nauki i techniki, nic nie stoi na przeszkodzie, by włączać je do przyszłych projektów. Royal Navy potrzebuje wizjonera, innowacyjnego myślenia i konceptów wskazujących drogę do najnowocześniejszych technologii, które mogą zostać nabyte po niższych kosztach. My jesteśmy tym wizjonerem.
Mimo iż wiele z zaproponowanych technologii jeszcze długo nie pojawią się w użyciu, to twórcy Dreadnoughta 2050 liczą na łatwe pokonanie wszelkich trudności.
Jeżeli jesteście zainteresowani projektem Dreadnought 2050, koniecznie zajrzyjcie na oficjalną stronę Starpoint.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.