Na pozór wymyślenie nazwy dla produktu nie powinno wcale być skomplikowanym zadaniem. Wystarczy otworzyć słownik na losowej stronie, wybrać najlepiej brzmiące słowo (jeśli wszystkie brzmią źle powtórzyć punkt pierwszy) i tyle. Gdzieś jednak musi być jakiś haczyk, bo niektórzy, nawet największe firmy, zupełnie sobie z tym nie radzą.
Nowy iPad
Umieszczenie w nazwie urządzenia słowa „nowy” jest absurdalne z tylu względów, że nie bardzo wiemy od czego zacząć. Może od tego, że łamie wcześniej przyjętą konwencję. Był iPad, po nim był iPad 2, więc czemu nie zdecydowano się na iPada 3? Owszem, od pewnego pułapu taka numeracja wygląda śmiesznie, ale litości, jeszcze nie teraz – „trójka” to żaden obciach. Rozumielibyśmy zmianę nazewnictwa gdyby to był już, dajmy na to, ósmy tablet Apple, ale i tak nie na „nowy iPad”.
W październiku ma zostać zapowiedziany iPad Mini. I co, będzie nazywał się „Nowy iPad Mini”, „Nowszy iPad” czy jednak po prostu Mini i niezorientowani będą się zastanawiali, który to jest właściwie ten „nowy”? Kolejna sprawa to zwyczajny brak polotu. Nazewnictwo gadżetów Apple jednym może się podobać, innym niespecjalnie, ale zawsze był w tym jakiś pomysł. A „nowy iPad”, poza tym że jest zwyczajnie głupią nazwą, to brzmi zupełnie bezpłciowo. Dobrze chociaż, że iPhone 5 nie nazywa się „nowy iPhone”.
Wii U
Nintendo w wymyślaniu nazw chyba nigdy nie kierowało się żadnym kluczem. Po bezpośrednim Super Nintendo Entertainment System było technologiczne Nintendo 64, potem z kolei pojawił się nieco zainspirowany PlayStation GameCube. A w międzyczasie był jeszcze Game Boy, też kompletnie odmienny od wszystkich pozostałych. I ciężko nazwać którąś z tych nazw wybitną, ale nie były też szczególnie złe. Świetnie natomiast zapowiadało się Revolution. Nie dość, że brzmi i wygląda naprawdę dobrze, to jeszcze znakomicie oddaje pomysł Wielkiego N ze sterowaniem ruchem.
Niestety, ktoś w siedzibie firmy w Kioto wpadł na „genialny” pomysł, by trochę pokombinować przy nazwie konsoli nowej generacji. I tym sposobem Revolution zamieniło się na Wii. I kiedy wydawało się już, że gorzej być nie może, okazało się że kolejny sprzęt Nintendo został ochrzczony jako Wii U. Łi-ju. Naprawdę, ze wszystkich możliwych kombinacji sylab na świecie trzeba było wybrać akurat tę?
MOTOROLA RAZR MAXX
Mamy głębokie przekonanie, że nazwy w całości pisane wersalikami są z gruntu złe. Fatalnie się nam kojarzą. Być może jesteśmy zbyt krytyczni i pesymistyczni (ale co by z nas byli za blogerzy gdybyśmy nie lubili sobie trochę ponarzekać?), ale za każdym razem kiedy widzimy takiego dziwoląga – a bądźmy szczerzy, nie da się go nie zauważyć – nabieramy podejrzeń. Bo skoro producent musi wyróżniać swój gadżet wielkimi literami, to znaczy że nie ma do zaoferowania nic więcej. A Motorola do tego jest jedną z tych firm, które własną nazwę też mają w zwyczaju pisać wielkimi literami. Tak więc całość wygląda w ten sposób: MOTOROLA RAZR MAXX.
Ale już abstrahując od samego wyglądu tej nazwy, to spróbujcie ją przeczytać. Czy w salonie któregoś z operatorów odważylibyście się powiedzieć „dzień dobry, jestem zainteresowany MOTOROLĄ RAZR MAXX”? Takie wynalazki przestały nam się podobać, gdy opuściliśmy mury podstawówki. Ciekawe, czy w siedzibie Motoroli krzyczą tę nazwę, czy wolno im ją zwyczajnie wymówić.
TrekStor iBeat Blaxx
Nazwa tego przenośnego odtwarzacza multimedialnego jest zła sama w sobie. Choć trzeba oddać producentowi, że już samo „TrekStor” bardzo utrudnia działowi reklamy i PR-u wymyślenie czegoś chwytliwego. Tym razem się nie udało. Samo „iBeat” to kolejna nudna kalka schematu „iCośtam”. Do tego „Blaxx”, z tym podwójnym „iksem”, prezentuje się naprawdę koszmarnie. Ale to wszystko byłoby jeszcze do zniesienia. Jak widać wyżej, właściwie gorszych nazw nie brakuje.
Problem jest niestety natury językowo-etnicznej. Niestety, iBeat Blaxx, czyli I beat blacks (ang. „tłukę czarnych”) to fonetyczna katastrofa. W 2007 roku z resztą było o tym całkiem głośno. Na tyle, że firma TrekStor zreflektowała się, przeprosiła i postawiła zmienić niefortunną nazwę. W związku z tym TrekStor iBeat Blaxx zamienił się w… TrekStor Blaxx. Niech żyje wyobraźnia.
ASUS Eee PC
Lubimy proste nazwy. Zgadzamy się w całej rozciągłości z powiedzeniem, że geniusz tkwi w prostocie. Tak się jednak składa, że równie wielkim uznaniem darzymy też inne przysłowie: co za dużo to niezdrowo. Jak udowodnił nam ASUS, za dużo może być nawet prostoty. Szkoda, bo Eee PC to całkiem niezła seria netbooków. Tanie, malutkie komputery tajwańskiego producenta świetnie spełniają swoje zadanie.
Pochwalić się nimi jednak nie sposób. „Kupiłem sobie Eee PC” – sami przyznacie, że nie brzmi to zbyt dumnie. Ani w wersji oryginalnej, czytane jako nieskończenie długie „i”, ani tym bardziej kiedy zrezygnujemy z zachodniej wymowy i zdecydujemy się na polskie „e”. Zupełnie jak w „eee tam”.
Microsoft Chkdsk
To cudo nazewnictwa to nie urządzenie czy gadżet, ale program Microsoftu, ze względu na pomysłowość jego twórców, i tak zasłużył sobie na miejsce w tym artykule. Chkdsk to proste narzędzie umożliwiające znalezienie błędów na dysku twardym. Znacznie trudniejsze od pracy tego systemu jest wymówienie jego nazwy, jeśli ktoś nie zorientuje się, że powinna ona brzmieć po prostu „Check disk”.
Czemu Microsoft postanowił zaoszczędzić na samogłoskach – to już pozostanie tajemnicą giganta z Redmond do końca świata. A dodać należy, że zapomnieli też o jednej spółgłosce. Choć może to i dobrze, że ostateczna to nie „Chckdsk”. Na całe szczęście wreszcie ktoś w Microsofcie poszedł po rozum do głowy i pozbył się tego koszmaru. Chkdsk zastąpił, nazwany jak Pan Bóg przykazał, ScanDisk. I okazało się, że samogłoski jednak nie gryzą.
Sony HMZ-T1
To bulwersuje nas podwójnie. Bo pół biedy, jeśli idiotyczną nazwę dostanie produkt jeden z wielu. Ot, kolejny tablet czy smartfon. Zdarza się. Następny będzie już nazwany lepiej (na przykład: Nowszy iPad albo RAZR MAXX ULTRA). Ale kiedy jakaś firma proponuje nowy, ciekawy gadżet i od razu wyrządzą mu krzywdę, to nie potrafimy przejść obok tego obojętnie Tak Sony, patrzymy na was. I na „hełm” 3D, który obdarowaliście absolutnie beznadziejną, kompletnie nijaką i nic nie mówiącą nazwą HMZ-T1.
Niedawno pojawiła się też nowa wersja… HMZ-T2. Serio. Jak można zaprojektować ciekawie wyglądający produkt, połączenie telewizora 3D z przenośnym odtwarzaczem multimedialnym w stylu filmowych hełmów VR i ochrzcić go tak, by absolutnie nikt niezorientowany nie mógł na niego zwrócić uwagi? Jesteśmy stuprocentowo przekonani, że gdyby zamiast tego nieszczęsnego HMZ (albo chociaż obok!) pojawiło się coś w stylu google’owskiego „Project Glass” to o tym urządzeniu wiedziałoby znacznie więcej osób niż tylko garstka technologicznych zapaleńców.
I niespodzianka:
Cock flavoured soup
A na koniec bonus nie mający absolutnie nic wspólnego z elektroniką użytkową. Jak widać, w Ameryce każda potrawa smakuje jak… kurczak. Resztę dopowiedzcie sobie sami.
Ceny Nintendo Wii U
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
TEN cock – pyszny jest pewnie och w ustach miec takiego cocka cos wspanialego
jaki smak cock – super kurczaka jeszcze cock kurczakowy 🙂
Hm… Brakuje mi tu KUPA X15. :> W ogóle artykuł trochę nietrafiony, są ciekawsze nazwy.
jako że autor ostatniego obrazka nie przetłumaczył a szkoda bo nie wszyscy zrozumieją to można przetłumaczyć tak łagodnie jako zupa o smaku penisa 🙂
No geniuszu, RAZR MAXX wypowiada sie jako rzr mx. Nie do wypowiedzenia.
No cóż treść artykułu świadczy żę autor ma duże braki w swojej wiedzy.
W ogóle czapianie się czy producent pisze nazwę z wielkich liter czy ma pisać zmałych jest śmieszne. Poza tym nic dziwnego nie widze w nazwie Motorli RAZR MAXX. To jest amerykański producent, nazwa jest w ich ojczystym języku i chyba głupota jest czepoianie się przez autora że nie umie tej nazwy wymówić? Może poprostu trzeba się zapisać na lekcje angielskiego?
Myślę że Nowy iPad nazywa się tak a nie inaczej ze względu na posiadanie LTE. Żeby ludziom się nie waliło że jak kupią iPada 3G to będzie tylko 3G obsługiwał, bo obsługuję jeszcze 4G. Tak samo Jest iPhone 4 a nie Iphone4G, żeby udzi nie pomyśleli, że ma 4G, bo ma tylko 3G. Mam nadzieje, że wypowiedziałem się wmiare jasno. Pzdr.
Chckdsk – niech autor artykułu spróbuje w 8 znakach zapisać CheckDisk 🙂 Czemu w 8 ? Bo Windows wywodzi się z DOSa, a tam nazwy plików miały zapis 8+3 znaki (jakby ktoś nie pamiętał 🙂 ) Długie nazwy plików są dostępne do użytku dopiero po pełnym starcie systemu operacyjnego. Proszę zajrzeć do katalogu System32 w Win7 chociażby – tam nadal wszystkie programy systemowe maja nazwy nie dłuższe niż 8 znaków.
Dokładnie tak! Czyżby autor tego artykułu był tak młody, że nie pamięta DOS-a?
Nazwa chkdsk zapewne była wymuszona maksymalną długością nazwy pliku.
Kiedyś (dawno dawno temu) nazwy plików mogły mieć tylko 8 znaków + 3 rozszerzenie.
Dlatego CheckDisk (9 liter) już się nie mieści, więc pewnie skrócili do chkdsk
Dokładnie to chciałem napisać 😉 dodatkowo również starożytni egipcjanie zapisywali wszystko bez samogłosek i nikt nie miał problemu z czytaniem, więc było to lepsze rozwiązanie niż np. CheckDis.exe 😉
Ale to już kolejny raz redaktorzy piszą tutaj ta bzdurę…. Kiedyś był podobny wpis – i na to samo zwrócono uwagę – Panie redaktorze, proszę to poprawić…
Żeby było jeszcze śmieszniej, pełna nazwa ostatniego telefonu Google to: Samsung Galaxy Google Nexus Prime (GT-i9250).