Od jakiegoś czasu w świecie IT słowo „patent” kojarzy się głównie z żenującymi wojenkami pomiędzy gigantami tej branży. Ale jeśli odjąć przyjmowanie wniosków od Apple, Samsunga, HTC i innych molochów, praca w amerykańskim urzędzie patentowym to najzabawniejsza robota pod Słońcem. Poniżej znajdziecie na to kilka przekonujących dowodów.
Beerberella
Drink z palemką to widok który nikogo nie dziwi. Ba, wręcz przeciwnie, większość osób mając przed sobą taki specyfik raczej się raduje (przynajmniej póki coś jeszcze jest w szklance) niż zastanawia co z tym począć. Ale piwo i palemka? Do nas ten pomysł nie przemawia, ale gdy w 2001 roku trzech Amerykanów składało do urzędu patentowego projekt Beerberelli, nie widzieli w tym absolutnie nic dziwnego. To jednak nie jest zwyczajna ozdoba, co to to nie! Choć oczywiście doczepiana do butelki parasolka ma niezaprzeczalne walory estetyczne (prawda?), to twórcy Beerberelli nie są jakimiś byle hipsterami, którym by to wystarczyło. O nie, to prawdziwie pragmatyczne umysły. Właściwe zadanie tego mechanizmu to, uwaga, ochrona piwa przed promieniami słonecznymi. Zaiste, genialne. Oczywiście nikt nie lubi ciepłego piwa, ale do tej pory uważaliśmy, że otwartą butelkę wystarczy trzymać w cieniu. Posypujemy głowy popiołem. Parasolka to zdecydowanie lepszy pomysł. No i gdyby podczas picia w plenerze zaskoczył was deszcz, także znajdziecie dla niej zastosowanie. Aż dziwne, że nie widać tego na półkach w każdym sklepie. Najwyraźniej cały asortyment jest już wykupiony.
Bananowe etui
Produkty spożywcze łatwo się psują – w Stanach Zjednoczonych chyba rozumieją to zdania nieco inaczej niż u nas. Bo jak inaczej tłumaczyć poprzednią i tę pozycję na liście najgłupszych podań patentowych? O ile jeszcze pedantyczną wręcz dbałość o to, by piwo zawsze było chłodne jesteśmy w stanie przyjąć do wiadomości, to już specjalne opakowanie na banany wydaje nam się wyraźnym przerostem formy nad treścią, choćby to nawet był najsmaczniejszy banan na świecie. Trzeba jednak przyznać wynalazcy, Davidowi Agulnikowi, że owoce (przynajmniej póki nie zostaną skonsumowane) muszą mieć z nim naprawdę dobrze. Bananowe etui składa się z dwóch części połączonych praktycznym zawiasem. Wnętrze pojemnika zaś wyłożone jest miękkim materiałem, dzięki czemu mamy pewność, że nasz owoc się nie pogniecie. Niestety, jako że jest to amerykański wynalazek, wątpliwe by Agulnik projektując jego kształt wziął pod uwagę unijne normy dotyczące dopuszczalnego kąta wygięcia bananów. Ciekawe, czy gdyby ten wynalazek odniósł sukces, mielibyśmy już na rynku wyściełane etui na inne owoce? Pudełka śniadaniowe to przeżytek. W końcu jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego.
Wykrywacz przechodniów
To mógłby być nawet ciekawy pomysł. Wykrywacz przechodniów – brzmi jak całkiem poważne usprawnienie dla motoryzacyjnych cudów techniki. Kierowcom zdarza się przeoczyć (lub co gorsza – przejechać) pieszego. Stosowny system ostrzegania mógłby więc się sprawdzić… gdyby tylko nie działał post factum. Otóż to – kiedy już w coś lub kogoś wiedziecie i nie będziecie mogli dopatrzeć się szczegółów fizjonomii swojej ofiary przez plamy krwi rozmazane na przedniej szybie, z pomocą przyjść może ten niebywały wynalazek. Dzięki czujnikom umieszczonym na przodzie auta system może zmierzyć wgniecenia na masce i zderzaku oraz zmianę prędkości tuż po momencie zderzenia. Na podstawie tych danych urządzenie następnie ocenia, czy ta mokra plama to pozostałości po jakimś człowieku. W sam raz dla kierowców jeżdżących z zamkniętymi oczami. Co ciekawe, te Himalaje absurdu to nie wymysł jakiegoś domorosłego inżyniera, śniącego o zrewolucjonizowaniu przemysłu samochodowego. Wniosek do amerykańskiego urzędu patentowego został złożony przez niemiecką firmę Bosch, którą znacie zapewne głównie z produkcji pralek i chłodziarkozamrażarek. Cóż, chyba rozsądnie zrobią, jeśli zostaną przy sprzęcie AGD.
Patyk
Wniosek patentowy numer 09/454229 złożony do USPTO w 1999 roku przez Rossa Eugene’a Longa III (to będzie wyśmienicie wyglądało w podręcznikach do historii!) to najlepszy możliwy dowód na to, że przy odpowiednim doborze słów absolutnie wszystko może brzmieć mądrze. A właściwie „mądrze”. Geniusz z Oakland, jak od tej pory zawsze będziemy pisać o Rossie Longu, zadał sobie wiele trudu by opisać syntetyczny (a i to niekoniecznie, bo patent wskazuje, że urządzenie może być drewniane) patyk. Nasz nowy ulubiony wynalazca potrzebował prawie 200 słów na ogólny zarys swojego niebywałego konceptu. Aparatura w kształcie gałęzi, która może być wykonana… właściwie z czegokolwiek. Ach, zapomnielibyśmy o najważniejszym! Zastosowanie tego sprzętu to bowiem także pomysł wręcz niebywału. Otóż gałązka owa ma służyć jako… zabawka dla zwierząt – jak opisuje sam Geniusz z Oakland – „na przykład dla psów”. Tak, dobrze zrozumieliście. Ten człowiek opatentował aportowanie. Zastanawiamy się tylko czym kierował się amerykański urząd patentowy przyznając na to swoją zgodę. Litością?
„Koparka” do pośladków
Co jako pierwsze przychodzi wam na myśl pod hasłem „rozrywka dla jednej osoby?” A co jako drugie, kiedy odrzucimy już oczywistą, niestosowną propozycję? Popcorn i film? Piwo i mecz? Granie na konsoli? Dobra książka? Układanie pasjansa? Nudy! Niejaki Joe W. Armstrong wymyślił ostateczną zabawę, która może usunąć w cień wszelkie inne formy rozrywki, albowiem żadna nie dorasta jej do pięt. Cały pomysł zamyka się w jednym urządzeniu, które służy do… kopania się w tyłek. Cztery ramiona tej szalonej machiny napędza się ręcznie, poprzez korbkę, nad którą trzeba się nachylić. Dzięki temu urządzenie może skuteczniej nas „zabawiać”, uderzając w nasze wypięte pośladki. Nie wiemy kto mógłby potrzebować podobnego gadżetu, wiemy natomiast, że definicja zabawy Joe W. Armstronga kwalifikuje go na niezwłoczną wizytę u najbliższego psychiatry. I wejście bez kolejki. Poza tym, czemu to nie jest na baterie? Wówczas można by połączyć przyjemne (?) z pożytecznym i zająć się czymś konstruktywnym podczas wystawiania pośladków na kolejne razy. Chyba już wiemy, dlaczego ten wynalazek nie odniósł spektakularnego sukcesu na jaki zasługiwał.
Klatka na twarz
Można znać najlepsze diety, ale żadna nie pomoże nam się odchudzić, jeśli nie wesprzemy tego odpowiednim nastawieniem. Silna wola to absolutnie kluczowa sprawa przy dbaniu o linię. Niestety, nie każdy może się taką pochwalić. W 1980 roku Lucy Barmby wymyśliła jednak niezawodny sposób na odchudzanie nawet dla najgorszych obżartuchów. Ciągle nie potrafimy zrozumieć, jak ktoś o tak słodko brzmiącym nazwisku mógł zaprojektować tak okrutne urządzenie jak kraty przypinane do ust. Chcesz schudnąć? Nic prostszego – zamknij swoją twarz w klatce! Pierre Dukan z pewnością byłby zachwycony. Jeżeli obawiacie się, że moglibyście po prostu zerwać taką maskę, gdyby spróbowała stanąć pomiędzy wami, a pysznym czekoladowym tortem, to możecie być spokojni – Lucy Barmby pomyślała też o tym. Częścią całego projektu jest mała kłódeczka. Zgubcie klucz, a od śmierci głodowej będzie was ratował ślusarz. Chyba, że zdołacie żyć o słonych paluszkach – powinny zmieścić się między kratami. W każdym bądź razie, wiemy już chyba skąd scenarzyści Piły biorą kolejne pomysły na pułapki Jigsawa. Po prostu przeglądają dokumenty z USPTO.
Toaletowe wsparcie dla głowy
Jeśli chodzi o bezużyteczność, to z tym konceptem konkurować może chyba tylko „koparka”. W skali od 1 do 10 praktyczność takiego przyrządu oceniamy na -47. Czas najwyższy stwierdzić, że jeśli chodzi o ubikacje, to wymyślono już wszystko. Do zmiany zdania z pewnością nie przekonają nas japońskie i brytyjskie pisuary połączone z konsolami do gier ani podpórka na czoło, bo tym właśnie jest konstrukcja opisywana przez Erika Page’a we wniosku do USPTO numer 10/294321 z 2002 roku. Czy podczas załatwiania się w publicznej toalecie ciąży wam nadmiernie czaszka? Jeżeli tak, co wydaje się przecież zupełnie logiczne i prawdopodobne, to nic tylko czekać aż Page wprowadzi swój patent w życie. Pisuary to nie jedyne urządzenia, przy których można by taki przyrząd montować. Autor pomysłu widzi jego zastosowanie także nad muszlami klozetowymi oraz, zapewne by również kobiety mogły zaznać przyjemności związanej z korzystaniem z tego niezwykłego dzieła amerykańskiej myśli technicznej, w kabinach prysznicowych. Przychodzi nam do głowy jeszcze kilka możliwych miejsc. Na przykład biurko każdego pracownika urzędu patentowego w USA.
Pługostrzelba
Na koniec patent naprawdę stary, bo przyznany w 1862 roku, ale pomysłowość jego autora nie przestaje zadziwiać nawet po 150 latach. Abraham Lincoln pewnie nie podzielałby naszego entuzjazmu wobec tego projektu, niemniej jednak jesteśmy przekonani, że gdyby to Konfederaci wygrali wojnę secesyjną, w godle Stanów Zjednoczonych dzisiaj byłaby właśnie pługostrzelba (albo czapka Ku Klux Klanu, ale mniejsza o to). Nazwa zdradza wszystko – chodzi o broń palną zamontowaną na pługu rolniczym. Żaden niewolnik w gospodarstwie rednecka wyposażonego w podobny sprzęt z pewnością nie mógłby się lenić ani próbować ucieczki. Również łupieżcy dwa razy zastanowiliby się przed postawieniem swojej plugawej stopy na terenie tak uzbrojonej plantacji. Pod warunkiem, że konstrukcja byłaby pozbawiona jednej dość istotne wady. Na schematach zaprezentowanych w urzędzie patentowym lufa strzelby skierowana jest… do przodu. W praktyce – prosto w zad pociągowego zwierzęcia. Wcale nas nie dziwi, że południe przegrało tę wojnę.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Podpórka pod głowe jest bardzo przydatna, nigdy nie byliście całą noc na imprezie na której wypiliście dużo (za dużo) napojów alkoholowych, męczyły was częste odwiedziny w kibelku, a kierowanie ciałem stało się bardziej skomplikowane? wtedy to właśnie głowa ciąży najbardziej i nie raz już mi się zdarzało opierać głowę o ścianę stojąc nad pisuarem, tak więc podpórka to nie głupi pomysł
Bananowe etui nie jest w żadnym wypadku „idiotycznym patentem” – taki wynalazek można znaleźć w sklepach wielu krajów – np. w Szwecji, gdzie cieszy się ogromną popularnością wśród dzieci.
Ciekawe, zwłaszcza, że etui na banana można kupić i u nas. Nie wiem czy specjalnie wyścielane, ale widziałem takie etui w sieci sklepów na literkę K. I pomimo, że wyglądało dość solidnie, to jednak minusem dla mnie była mała jego pojemność 🙂
„wykrywacz przechodniów” i zdanie o firmie Bosch. Trzeba się wykazać wyjątkowym brakiem wiedzy aby nie wiedzieć iż firma Bosch jest największym na świecie producentem części i akcesoriów samochodowych. Wiele bardzo ważnych układów montowanych w samochodach to efekt działań firmy Bosch. Sprowadzenie firmy do produkcji lodówek i zamrażarek uważam za ogromny nietakt i brak wiedzy w tymże zakresie.