Deska, która sama jeździ to już nie wizja filmowa, ale rzeczywistość. GOCLEVER City Board Plus jeździ całkiem nieźle i to nie tylko po gładkich powierzchniach.
Deska samobalansująca, bo tak nazywa swoje urządzenie GOCLEVER to gadżet wciąż nowy, choć na świecie już dobrze znany. Deskę City Board testowaliśmy dla Was w grudniu, a teraz przyszedł czas na recenzję jej ulepszonej wersji. Czy producentowi udało się naprawić problemy, które trapiły starszy model? To i kilka innych rzeczy sprawdzamy w naszym teście, okupionym paroma upadkami, ale i godzinami świetnej zabawy.
Budowa i funkcjonalność
Ostatnio dostaliśmy deskę w kolorze czarnym, natomiast tym razem przyszła do nas wersja biała. W mojej opinii deska w kolorze czarnym prezentuje się znacznie lepiej, choć pewnie i w kolorze białym znajdzie wielu zwolenników.
Bez względu jednak jaki kolor wybierzemy, możemy być pewni, że zwrócimy uwagę ludzi wokół nas, bo takich gadżetów często się nie widuje. Producent zadbał też o dodatkowe efekty i w przedniej oraz tylnej deski części znajdziemy niebieskie światła ledowe, które uruchamiają się, gdy staniemy na desce. Pomiędzy miejscami na nogi znajdziemy jeszcze zielone ledy, które z kolei informują nas o gotowości deski do pracy, a także stanie naładowania baterii. Oprócz ledów mamy jeszcze sygnały dźwiękowe.
Opisując budowę należy wspomnieć o wadze urządzenia. Nie jest to bowiem deska, którą weźmiemy pod pachę i zabierzemy ze sobą w plener. City Board Plus waży 11,6 kilograma, czyli nieco mniej niż jego pierwsza wersja, ale nadal na tyle dużo, że ciężar mocno odczujemy. Jeśli więc chcemy zabrać deskę ze sobą na dalszy wypad, nie obejdzie się bez samochodu. W przewożeniu pomoże nam dołączona do zestawu torba, do której możemy zapakować sprzęt.
Deska zbudowana jest po części z aluminium, ale również z tworzywa sztucznego. Trzeba niestety przyznać, że nie jest zbyt odporna na zarysowania. Zsiadanie z deski, czy upadki skutkują tym, że ociera się ona o podłoże, a każde takie zdarzenie zostawia mniejszy lub większy ślad na obudowie. Plusem koloru białego jest to, że zarysowania są na nim mniej widoczne.
Podstawowa różnica względem poprzednika tkwi w kołach. Te nie dość że są znacznie większe, bo 10-calowe (w poprzedniej wersji 6,5 cala), to w dodatku pompowane. Małe kółka były jedną z największych wad starszego modelu. Ich większy rozmiar powinien zatem zapewnić większy komfort jazdy i stabilność.
Jazda i użytkowanie
Wbrew temu, co śpiewała Anna Jantar, najtrudniejszy wcale nie jest pierwszy krok, ale dopiero ten drugi. Przynajmniej w przypadku urządzenia takiego jak City Board Plus. Deskę uruchamiamy przyciskiem, który znajduje się w dolnej części obudowy. Następnie należy na nim postawić jedną nogę, a zaraz potem dostawić drugą. Proste? Nie do końca.
Gdy już postawimy jedną nogę i nieco mocniej przyciśniemy deskę, to ta zaczyna odjeżdżać – do przodu, albo skręcając w bok. Zanim więc dostawimy druga nogę możemy wylądować na ziemi. Trzeba też pokonać opór przed dostawieniem drugiej nogi, bo na przykład w moim przypadku taki występował. Jeśli jednak już kilka razy wsiądziemy na deskę, to szybko okaże się, że nie jest to aż tak trudne. Należy nabrać wprawy, która wymaga wykonania kilku, a w przypadku niektórych – kilkunastu udanych prób. Cały sekret tkwi w tym, żeby jak najszybciej dostawić drugą nogę, a tą, która już jest na desce – utrzymywać w miarę stabilnie tak, żeby nie przechyliła się do przodu lub do tyłu, tym samym skłaniając deskę do ruchu.
I tym sposobem przechodzimy do samej jazdy. Gdy już opanujemy strach przed dostawieniem drugiej nogi i zaczniemy jechać, na początku również nie będzie to takie łatwe. Musimy przyzwyczaić się do sposobu poruszania na tej desce. Musimy przechylać się w kierunku, w którym chcemy jechać, manewrując odpowiednio nogami. Trzeba to jednak robić z wyczuciem – im większy kąt nachylenia deski, tym większa prędkość. Maksymalnie możemy nachylić deskę pod kątem 15 stopni.
Każdy bardziej gwałtowny ruch sprawia, że deska „szarpie”, a tym samym łatwo o upadek. Dlatego musimy balansować ostrożnie i płynnie. Kolejna sprawa to skręcanie. Poruszając się do przodu czy do tyłu musimy naciskać deskę obiema nogami. Z kolei przy skręcaniu tylko jedna noga naciska – prawą skręcamy w lewo, a lewą – w prawo. Gdy już opanujemy te niuanse sterowania, a przy tym przestaniemy obawiać się upadku i rozluźnimy ciało, jednocześnie uginając nogi – wtedy zaczniemy czerpać przyjemność z jazdy.
Około 30 minut wystarczy, żeby dobrze zapoznać się z deską, po godzinie zaczniemy ją lubić, a po kolejnych kilku nie będziemy się chcieli z nią rozstawać. A rozstać będziemy się musieli dopiero po 20 kilometrach, bo tyle wynosi zasięg deski na pełnym ładowaniu. Taki wynik spokojnie wystarcza, żeby przy normalnym trybie użytkowania zapewnić sobie dobre kilka godzin zabawy.
Podczas testu starałem się sprawdzić, jak deska radzi sobie na różnych podłożach, czyli krótko mówiąc, czy nadaje się do offroadu, czy też może jeździć jedynie po gładkiej i płaskie powierzchni. Okazuje się, że deska jest w stanie wyjechać pod wzniesienie i to nawet nieco większe – oczywiście trochę się „męczy”, musimy mocniej się nachylać, żeby jechała, ale nie stanowi to dla niej dużego problemu.
Dzięki 10-calowym kołom z wentylami producentowi udaje się uzyskać całkiem niezłą stabilność. City Boardem jeździłem po kostce brukowej, drodze pełnej pęknięć, trawie, oraz kamieniach. W każdym z wymienionych przypadków jazda była możliwa. Jednak każda nierówność terenu sprawia, że deska się „zrywa” w różnych kierunkach, a my tracimy stabilność, więc musimy poruszać się powoli i ostrożnie. Nie zmienia to jednak faktu, że w przeciwieństwie do poprzedniczki, nowa odsłona City Board jest w stanie poradzić sobie również na mniej idealnych powierzchniach, co czyni ją o wiele bardziej użyteczną.
Dużego problemu nie stanowi również wjeżdżanie na niskie krawężniki, pod warunkiem, że mamy już rozwiniętą nieco większą prędkość. Wtedy pokonanie krawężnika będzie w miarę płynne. Prędkość możemy rozwijać maksymalnie do prawie 15 km/h, choć przy takiej prędkości łatwo stracić stabilność, co może się źle skończyć. Natomiast przy prędkości 10 km/h możemy jechać bezpiecznie, spokojnie balansując ciałem. Frajda płynąca z jechania deską jest naprawdę duża, a przy tym z pewnością będziecie przykuwać uwagę przechodniów.
Podsumowanie i ocena
GOCLEVER City Board Plus to gadżet przyszłości, który możemy mieć już teraz. Jeśli pokonamy obawy i nauczymy się sterować deską, to kolejne godziny, a potem tygodnie spędzimy na dobrej zabawie. Ważne jest, że w nowym modelu naprawiona została największa bolączka poprzedniej wersji, czyli małe kółka. Dzięki temu, że koła są większe zyskujemy lepszą amortyzację, a co za tym idzie jazda po mniej gładkim terenie jest możliwa. Jeśli zmiany w kolejnych modelach również będą na tyle duże, to być może wkrótce takie deski będą nam służyły jako środek transportu na co dzień. Czemu by nie?
- Duże koła;
- wydajna bateria;
- dobra amortyzacja.
- Przeciętne wykonanie obudowy.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.