Amerykańska armia pochwaliła się swoim najnowszym dronem bojowym. Ma 40 m długości, kosztuje ponad 20 mln dolarów i będzie polował na łodzie podwodne. Sea Hunter, bo o nim mowa, nie lata, a pływa.
Współczesny przemysł zbrojeniowy jest wart setki miliardów dolarów. Nic dziwnego, w tych niespokojnych czasach, najlepszą obroną jest atak. A jeżeli nie atak, to przynajmniej zwiad. Dlatego właśnie w ostatnich latach wojsko tak chętnie wykorzystuje drony do różnego rodzaju misji szpiegowskich i rozpoznawczych. Teraz Amerykanie mają nową „zabawkę” do kolekcji. Sea Hunter to bezzałogowy aparat pływający, który może tropić okręty podwodne bez zatrzymywania nawet przez 3 miesiące.
Gra w statki XXI wieku
Podobnie jak latający Predator czy autonomiczny samochód Google, Sea Hunter jest w stanie działać autonomicznie, przemierzając oceany w poszukiwaniu okrętów podwodnych nieprzyjaciół. Stworzenie takiej jednostki przez DARPA było konieczne, ponieważ różne raporty donosiły o wzmożonych pracach Chin i Rosji nad okrętami podwodnymi nowej generacji. A polowanie na łodzie podwodne to typowa „gra w statki”. Jednostki z napędem konwencjonalnym nie mogą pozostawać w zanurzeniu przez cały czas, a gdy się wynurzą – zostaną namierzone. Okręty atomowe nie mogą cały czas poruszać się z maksymalną prędkością, bo uszkodzą reaktor.
W przeciwieństwie do innych okrętów amerykańskiej armii, Sea Hunter nie wymaga obecności człowieka na pokładzie. To bardzo ważne, bo nie trzeba myśleć o zapewnieniu im choćby minimalnego komfortu, zapasów i regularnych wizyt w portach. Co więcej, operatorzy Sea Huntera będą mogli podejmować bardziej ryzykowne decyzje, bo nie trzeba liczyć się z ewentualną stratą żołnierzy. A przy tym okręt jest stosunkowo tani, kosztuje ok. 21 mln $. Dzienne koszty operacyjne to 15-20 tys. $. To ułamek kwot wydawanych na obecne statki załogowe.
Sea Hunter może rozpędzić się do prędkości 27 węzłów. Został zbudowany w układzie trimarana (ma trzy kadłuby połączone razem), co pozwoli na utrzymywanie wysokich prędkości nawet w sztormie. Dron może pływać całkowicie samodzielnie, a w razie konieczności – załoga naziemna przejmie nad nim kontrolę.
Chociaż Sea Hunter jest jeszcze prototypem, amerykańska armia już planuje budowę kolejnych jednostek. W ciągu najbliższej pół dekady, na wszystkich światowych oceanach mają pływać tego typu jednostki. Oprócz monitorowania okrętów podwodnych wroga, Sea Hunter może być wykorzystany także do namierzania pływających min.
Sea Hunter to pierwsza ukończona jednostka tego typu. Jednostka rozpoczyna teraz okres 2-letnich testów. Amerykańska armia ma nadzieję, że pewnego dnia będzie miała całą flotę bezzałogowych okrętów pływających.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
chyba ma polowac na OKRETY podwodne a nie łodzie ?