Lista odkrytych planet pozasłonecznych jest długa. I powiększa się praktycznie z dnia na dzień. To dobra wiadomość dla całej ludzkości! Być może w końcu bowiem uda nam się znaleźć stosunkowo blisko obiekt o charakterystyce pozwalającej nazwać go nowym domem.
Wielu futurologów przewiduje, że kosmiczny exodus jest nieunikniony. Jeżeli będziemy chcieli podtrzymać ciągłość naszego gatunku, będziemy musieli opuścić Ziemię. Być może nie ma jeszcze na naszej planecie człowieka (choćby kilkudniowego), który w swoim życiu będzie musiał podjąć tę kluczową decyzję, ale zegar tyka. Wysysamy z Ziemi jej ostatnie soki i kiedyś trzeba będzie spakować walizki.
Wsiąść do pociągu byle jakiego…
Na początku lat 90. ubiegłego wieku naukowcy byli tak zafascynowani postępem naukowym, że wręcz zakładali się, że przed rozpoczęciem roku 2000 uda nam się odnaleźć dowód potwierdzający istnienie życia pozaziemskiego. Nic takiego się nie stało, choć oficjalnie potwierdzono występowanie wody w stanie ciekłym na Marsie. A gdzie jest woda, musi być i życie. Właśnie po to, by zweryfikować tę tezę jest organizowana załogowa misja na Czerwoną Planetę. Prawdopodobieństwo, że znajdziemy tam jednak jakiekolwiek formy życia jest niewielkie. Musimy szukać dalej.
Astronomowie powszechnie uważają, że szanse odkrycia śladów życia są większe na planetach pozasłonecznych, niż w naszym najbliższym sąsiedztwie. Łatwo zrozumieć taką argumentację, bo przy znanych rozmiarach Wszechświata, łatwo oszacować, że liczba znajdujących się w nim planet jest większa niż na naszym własnym podwórku.
Ale odnalezienie egzoplanety to tylko połowa sukcesu. Trzeba jeszcze zweryfikować, czy faktycznie ona istnieje. Serwis PlanetQuest, który działa pod patronatem NASA, na 12 listopada 2015 r. ma na liczniku 5608 odkrytych egzoplanet, z czego 1904 to obiekty, których istnienie zostało potwierdzone. Dobrze pokazuje to skalę, w której przyszło nam się poruszać. Statystyka mówi, że już wśród tych blisko 2000 odkrytych planetach pozasłonecznych powinna znajdować się kandydatka przypominająca Ziemię.
Gdzie mamy ruszać?
Niestety, wszystkie znane nam egzoplanety są bardzo daleko od nas. Najbliższy nam obiekt znajduje się „jedynie” 21 lat świetlnych od Ziemi. Jest to odległość ogromna jaką światło poruszające się z prędkością 300 mln m/s przemierza w ciągu 21 lat. Gdyby jakimś cudem udało się nam osiągnąć technologię pozwalającą rozpędzić się do prędkości zbliżonej do prędkości światła, to lecielibyśmy na HD 219134b 21 lat. Pomijając wszelkie kwestie techniczne (odżywianie, życie w zamknięciu, ograniczenia biologiczne), to naprawdę spory kawał czasu. Przecież 20 lat temu prezydentem naszego kraju zostawał Aleksander Kwaśniewski, Legia Warszawa jako pierwszy polski klub piłkarski wystąpiła w fazie grupowej Ligii Mistrzów, a o Nokii 3210 jeszcze nikt nie śnił. Można sobie wyobrazić ile ważnych rzeczy wydarzyłoby się przez te przytoczone 21 lat…
Co jest tak wyjątkowego w HD 219134b? W odróżnieniu od innych odkrytych planet, HD 219134b nie znajduje się w ekosferze swojej gwiazdy, co oznacza, że szanse wykształcenia się na niej życia w jakiejkolwiek postaci są znikome. Ale jest skalista i znajduje się rzut beretem (w kosmicznej skali) od nas. Być może za 20 lat, będziemy dysponować technologiami pozwalającymi wysłać na HD 219134b chociaż sondę. Chyba, że nauczymy się zakrzywiać czasoprzestrzeń i w takie miejsca będziemy regularnie podróżować na wakacje.
Ale czy jest możliwe odkrycie egzoplanet oddalonych od Ziemi o jeszcze mniejszą odległość? Załóżmy hipotetycznie, że astronomowie ogłosili, że zaledwie 1 rok świetlny od Układu Słonecznego orbituje „druga Ziemia” (co nie jest możliwe, bo tak blisko nie ma żadnych gwiazd). Panują na niej warunki pozwalające na rozwój i podtrzymanie życia, choć nie dostajemy żadnych sygnałów z tej planety. Czy powinniśmy zaplanować misję i wyruszyć na podbój tego obiektu? Jaką mamy pewność, że nie jest to świat zamieszkały przez wrogie nam organizmy? Kogo należałoby wysłać? I co najważniejsze – czy z etycznego punktu widzenia powinniśmy skazić pierwiastkiem ludzkim kolejny świat?
To pytania bez odpowiedzi, choć trzeba pamiętać, że nawet 1 rok świetlny jest dla nas zbyt dużą odległością i najzwyczajniej w świecie – nie bylibyśmy w stanie jej pokonać. Przy założeniu, że wykorzystujemy konwencjonalny napęd i uzyskujemy prędkości dzisiaj osiągane przez ziemskie statki kosmiczne.
(Nie)jedyna Ziemia
Czy zatem nie powinniśmy szukać innych planet? Czy zamiast tego, środki przeznaczane na odkrywanie egzoplanet powinniśmy przeznaczyć na walkę z malarią, nakarmienie głodujących dzieci w Afryce czy pokonanie nowotworów? Być może powinniśmy. Ale tego nie zrobimy. Prawda o nas – ludziach – jest bowiem okrutna. Jesteśmy pionierami, kolonizatorami i bardzo lubimy wtykać nos w nieswoje sprawy. Możliwość zapuszczenia się na obcą planetę jest jedną z tych, których odrzucić nie można. Nasza natura na to nie pozwala.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Nic nie skolonizujemy dopóki nie będzie możliwa podróż z kosmicznie akceptowalnymi szybkościami. Fercik.
Proszę poprawić wziąść na wziąć, bo to aż razi 😉
Proszę nauczyć się czytać, bo w moim słowniku „wsiąść” to nie to samo co „wziąć” 🙂