Anomalie pogodowe to coraz większy problem dla ludzkości. Naukowcy ostrzegają, że tegoroczne El Nino może być najsilniejsze od 65 lat. Co to oznacza? Jeszcze więcej załamań pogody – od anormalnych upałów po nagłe ulewy.
Współczesna nauka pozawala nam zaglądać w coraz odleglejsze zakamarki Wszechświata i poznawać tajemnice naszej planety. Nic dziwnego, skoro budujemy takie radioteleskopy jak chiński FAST, a eksperymenty przeprowadzamy nawet na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Powoli kończące się tegoroczne lato było w Polsce wyjątkowo upalne. To nie koniec – fluktuacje w liczbie plam słonecznych sugerują, że w okolicach 2022 r. temperatury będą jeszcze wyższe, a w 2030 r. dojdzie do małej epoki lodowej. Nasza planeta płata coraz większe figle. Nic dziwnego, skoro jej nie szanujemy.
El Nino to chaos
El Nino jest nieregularną anomalią pogodową, podczas której temperatury na powierzchni wody w strefie równikowej są anormalnie wysokie. Pojawienie się El Nino zwiastuje gwałtowne ulewy w pewnych częściach świata, a w innych wyniszczające susze. Krótko mówiąc – El Nino oznacza chaos.
Warto przypomnieć, że zjawisko El Nino, po hiszpańsku oznaczające „chłopca, dzieciątko”, swoją nazwę zawdzięcza okresowi Bożego Narodzenia i Dzieciątku Jezus. Jego przeciwieństwem jest zjawisko La Nina, charakteryzujące się ekstremalnie niskimi temperaturami wody.
Na początku obecnego roku odnotowano eskalację zjawiska El Nino. Będzie ono najprawdopodobniej wyjątkowo silne. Takie, którego nie obserwowaliśmy od 1950 r. Tak uważa Mike Halpert, wicedyrektor Climate Prediction Center:
Przewidujemy, że obecne El Nino może być jednym z najsilniejszych w historii śledzenia tego zjawiska od 1950 r. Temperatury na powierzchni równikowych obszarów Pacyfiku będą o 2-3 stopnie Celsjusza powyżej normy. Przez ostatnie 65 lat odnotowaliśmy jedynie trzy takie przypadki.
Ale co to tak naprawdę oznacza? Czy wyższe temperatury powierzchni Oceanu Spokojnego to faktycznie zła wiadomość? Odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa, podobnie zresztą jak natura samego El Nino. Wszystko tak naprawdę zależy od regionu świata. Dysproporcje mogą być zauważalne nawet na terenie tego samego kraju. Przykład Stanów Zjednoczonych dobrze obrazuje potęgę El Nino. Zdaniem klimatologów mieszkańcy południa Stanów Zjednoczonych – od Florydy, przez Kalifornię i Wschodnie Wybrzeże, aż do Nowej Anglii – mogą spodziewać się intensywnych opadów deszczu. Z kolei północ kraju, rejon Wielkich Jezior, Hawaje i zachodnia Alaska, mogą być znacznie cieplejsze niż zwykle. W Kalifornii, w której susza trwa już cztery lata, przydadzą się dodatkowe opady, ale przyroda nie lubi nadmiaru. Nawet jeżeli przez 4 lata ziemia była wypalona Słońcem, seria ponadprzeciętnych ulew i śnieżyc, zdecydowanie tego nie zrekompensuje.
Będzie coraz dziwniej
W El Nino niezwykłe jest to, że, mimo iż zjawisko dotyczy Pacyfiku, jego strefa wpływów nie kończy się na oceanie. Ciepłe wody wpływają na atmosferę, powodując zmiany w cyrkulacji powietrza nad Oceanem Spokojnym. Wywołuje to efekt domino, więc zmiany temperatur rozszerzają się na cały świat.
Cliff Mass z Uniwersytetu Waszyngtońskiego uważa, że potężne El Nino może sprokurować pogodę „wysokociśnieniową”, co skutkowałoby mniejszymi opadami śniegu. Oznacza to, że w wielu miejscach na świecie zimy będą coraz cieplejsze, a śnieg będzie gościł niezwykle rzadko. Podobnie było w naszym kraju podczas ostatniej zimy, kiedy to było stosunkowo ciepło i sucho.
Trudno jednak odpowiedzieć jednoznacznie na pytanie: jaki będzie całościowy wpływ El Nino na klimat na Ziemi. Ostatnie El Nino, które pojawiło się 5 lat temu, wpłynęło na powstanie potężnych monsunów w Azji, susz w Australii i na Filipinach, burz śnieżnych w USA, powodzi w Meksyku i fal ponadprzeciętnych upałów w Brazylii. Każde kolejne El Nino oznacza zjawiska coraz bardziej niezwykłe i dynamicznie się zmieniające. Musimy być czujni.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.