Kiedyś na Ziemi będzie za ciasno dla nas wszystkich. Miejsce pod nowe budynki już nie będzie, a zasoby naturalne ulegną wyczerpaniu. Jeszcze bardziej przeraża wizja katastrofy ekologicznej, z powodu której niemożliwe będzie prowadzenie dalszych upraw. Nie trzeba asteroidy, by zniszczyć pola jęczmienia, pszenicy czy kukurydzy. Wystarczy wyjątkowo złośliwy szkodnik. Jak uratować ludzkość? Wystarczy wysłać ją daleko w kosmos.
O tym jak może wyglądać przyszłość ludzkości w obliczu ekologicznej zagłady opowiada „Interstellar”, ostatni film Christophera Nolana. W tym świetnie zrealizowanym obrazie SF jest zarysowana wizja świata, w którym Ziemia jest systematycznie niszczona przez suszę i głów. Głównym priorytetem staje się wyprodukowanie wystarczającej ilości pożywienia. Ratunkiem dla ludzkości może być wykorzystanie tunelu czasoprzestrzennego wytworzonego w okolicach Saturna i podróż do odległego zakątka Wszechświata w poszukiwaniu „nowej Ziemi”. Wbrew pozorom pomysł ten nie jest oderwany od rzeczywistości. Problem tylko, że brak w pobliżu jakiegokolwiek tunelu czasoprzestrzennego. Ba, nie wiadomo nawet czy one istnieją.
My, kolonizatorzy
Ewakuacja Ziemi nam jeszcze nie grozi. Pod względem technicznym ona na ten moment nie jest nawet możliwa. Ale kiedyś może stać się koniecznością. Dlaczego? Specjaliści donoszą, że w ciągu 50-100 lat zabraknie na naszej planecie nieodnawialnych źródeł energii. Węgiel kopalny, gaz ziemny, ropa naftowa – wszystko to w ciągu zaledwie tylko dwóch generacji może stać się przeszłością. Jeżeli do tego czasu nie nauczymy się w pełni zaspokajać naszych potrzeb energetycznych z odnawialnych źródeł energii, ludzkość może mieć poważne problemy z przetrwaniem. Kiedy nic już nie będzie nas trzymać na Błękitnej Planecie, będzie można skierować swój wzrok ku gwiazdom w poszukiwaniu nowego domu.
Kolonizacja obcej planety to proces wymagający. Trzeba bowiem przystosować się do zupełnie innych, niezwykle trudnych warunków środowiska. Pod wieloma względami Mars w przeszłości był podobny do Ziemi, naturalne jest zatem, że wielu specjalistów wskazuje ją jako nasz przyszły dom. Na Czerwonej Planecie panują inne temperatury niż na Ziemi, brakuje tlenu, a z przestrzeni kosmicznej uderza szkodliwe promieniowanie słoneczne. Niektóre z przeciwności da się obejść, czy to za sprawą nowoczesnej technologii, czy prostych, sprawdzonych metod. Na Marsie teoretycznie da się uprawiać rośliny, co rozwiązałoby problem regularnych transportów tlenu z Ziemi. Zazielenienie Czerwonej Planety, by rośliny wzbogaciły marsjańską atmosferę w gaz, którym oddychamy, nie jest prawdopodobnie możliwe. Ale sztuczne ocieplenie planety już tak.
Kilka lat temu klimatolodzy odkryli wyjątkowo niebezpieczny gaz cieplarniany o nazwie perfluorotributyloamina (PFTBA), który aż 7000 razy silniej oddziałuje na klimat niż dwutlenek węgla. Użycie tego gazu na Marsie lub jakiejkolwiek innej zimnej planecie, wydaje się jedną z pierwszych czynności, które należałoby wykonać w celu prostego terraformingu.
Mars to tylko najprostszy i najbardziej oczywisty przykład na planetę, którą można by skolonizować. Nie oznacza to jednak, że jest to kierunek, który faktycznie powinniśmy obrać.
Nowy dom daleko od naszego
Na Czerwonej Planecie niewątpliwie wygodnie byłoby zbudować kompleks pełniący rolę portu tranzytowego. Astronomowie odkryli dużo podobnych do Ziemi planet, które mogłyby spełniać rolę naszego drugiego domu. Niestety, żadna z nich nie znajduje się w Układzie Słonecznym. Dotarcie nawet do najbliższej, wymagałoby gigantycznych nakładów finansowych i technologicznych. Obecnie choćby wysłanie sondy na jeden z tych obiektów jest poza zasięgiem ludzkości. A przecież zanim zabierzemy się za osiedlenie na innej planecie, trzeba będzie dokładnie ją zbadać. Bez angażu satelitów, sond i lądowników nie da się tego osiągnąć.
Najbardziej na nasz nowy dom nadaje się planeta Kepler 438b, która pod wieloma względami przypomina Ziemię. Istnieje 70% szans, że powierzchnia tej oddalonej od Ziemi o 475 lat świetlnych planety jest skalista. Gdybyśmy stanęli na powierzchni planety, temperatura byłaby nieco wyższa niż na Ziemi, a niebo miałoby kolor czerwony – to wynik orbitowania wokół czerwonego karła (gwiazdy mniejszej i zimniejszej od Słońca). Rok na Keplerze 438b trwa 35 dni, przez co 10 razy krótszy niż ziemski. Masa egzoplanety jest o ok. 12% większa niż Ziemi.
Przy obecnej technologii nie ma opcji wysłania załogowej misji poza Układ Słoneczny, nie wspominając już o odległości 475 lat świetlnych. Człowiek współczesny nie jest przystosowany do podróży międzygwiezdnych i jeśli nie umrze ze starości, to może nabawić się podczas lotu wielu chorób. Skutecznym rozwiązaniem nie jest także zbudowanie statku-arki, na którym ludzie by się rozmnażali i dopiero któraś generacja zobaczyłaby na własne oczy nową planetę do kolonizacji.
Podróże międzygwiezdne nie będą możliwe dopóki nie uda się opracować mechanizmów pozwalających na pokonywanie wielkich dystansów w krótkim czasie. Idealny byłby wspomniany już na początku tunel czasoprzestrzenny lub nowy rodzaj napędu, np. osławiony już warp. Nad jego rozwojem pracuje kilka zespołów badawczych z całego świata, m.in. Harold White z NASA. Jest on przekonany, że statek kosmiczny otoczony bąblem czasoprzestrzeni, jest w stanie przemieszczać się z prędkością światła. Czy kiedyś faktycznie kiedyś będzie to możliwe?
Pozostaje wierzyć, że pewnego dnia Kosmos przestanie być „ostatnią granicą”.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Mars jest praktycznie pozbawiony atmosfery , na Wenus piekło -musimy szukać dalej …………..
Mars nie jest najbliższej Ziemi. Wenus jest prawie połowę bliżej 0,28 AU, a Mars 0,52 AU.
Specjaliści nie donoszą, że w ciągu 50-100 lat skończą się nieodnawialne źródła energii.
Jeśli ktoś tak donosi, to na pewno specjalistą nie jest, a wręcz jego wiedza na ten temat jest znikoma.
Znanych złóż węgla starczy na co najmniej 200 lat.
Znanych złóż ropy starczy na 80 lat, ale co roku odkrywane są nowe.
Gaz ziemny właśnie przeżywa renesans z powodu taniego gazu łupkowego i już wiadomo że starczy go na ponad 100 lat.
Osobna sprawa, to czy chcemy to wszystko wydobywać. Gromadziło się to przez miliony lat, a jak my to spalimy w ciągu 200 lat, to trudno oczekiwać, że klimat pozostanie bez zmian.
jak uratować ludzkość przed zagładą przez asteroidę, wojne atomową lub zabójczy wirus?
wysłać ją w kosmos. wtedy zginie z powodu awarii statku 😀
Ja nie wierzę w to, że kiedyś tam będzie można mieszkać na innych planetach.