Media społecznościowe to dzisiaj jedno z najważniejszych i najciekawszych zagadnień w branży nowych technologii. Omawiany jest ich rozwój, nowe usługi, inwestycje, problemy – każdy motyw to temat na książkę. Warto zauważyć, że nie mamy do czynienia z hermetycznym zjawiskiem, któremu czas poświęcają jedynie pasjonaci i eksperci. Interesujemy się nimi prawie wszyscy, ponieważ serwisy społecznościowe coraz bardziej wpływają na wiele sfer naszego życia: politykę, gospodarkę, modę, kulturę, a nawet na zdrowie. Czasem jest to wpływ pozytywny, czasem przynosi spore szkody. Tym drugim przyjrzymy się najpierw.
Przywołane we wstępie media społecznościowe to bardzo szerokie zagadnienie, na które składa się m.in. mnóstwo różnego typu serwisów. Niektóre zjawiska brane przez nas pod lupę, są uniwersalne dla całej branży social media, inne występują przede wszystkim w jednym konkretnym serwisie i to z nim są kojarzone. Mimo że nie chciałbym się ograniczać w tekście jedynie do Facebooka, to nie ulega wątpliwości, iż w naszym kraju to właśnie serwis założony przez Marka Zuckerberga wyznacza trendy i cieszy się największą popularnością. Dlatego skupię się przede wszystkim na FB. Zwłaszcza, że niektórzy wieszczą koniec tego serwisu – trzeba się spieszyć…
Facebook jako choroba
Kilka tygodni temu w Internecie krążyła prognoza, wedle której, za kilka lat Facebook będzie się cieszył znacznie (!) mniejszą popularnością niż dzisiaj. Do roku 2017 niebieski serwis miałoby opuścić 80% użytkowników. Tak przynajmniej przekonują naukowcy z Uniwersytetu Princeton (już robi się ciekawie – do pracy zabrali się słynni „amerykańscy naukowcy”, a z nimi nie ma żartów). Badacze w swoich wywodach postanowili spojrzeć na rozwój Facebooka niczym na rozprzestrzeniającą się epidemię. Ta ostatnia ma to do siebie, że przez pewien czas rośnie w silę i nierzadko zbiera straszne żniwo, ale z czasem słabnie – choroba zostaje okiełznana i ludzie o niej zapominają. Podobnie miałoby być z Facebookiem.
Czy scenariusz, w którym Facebook szybko się rozwija i umacnia na kilku kontynentach, by potem stracić na znaczeniu jest możliwy? Z jednej strony, nie należy tego wykluczać – to nowe zjawisko, które trudno do czegoś porównać (chociaż naukowcy z Princeton próbują) i nie można w tym przypadku bazować na doświadczeniach z przeszłości. Dotyczy to nawet wcześniejszych serwisów społecznościowych, np. MySpace – nie ta skala, nie ta siła. Nikt nie jest w stanie zagwarantować, że Facebook utrzyma swoje wpływy i nadal będzie światowym liderem mediów społecznościowych. Z drugiej jednak strony, trudno wskazać na czynnik, który miałby zagrozić pozycji imperium Zuckerberga. Może się on nieoczekiwanie pojawić, ale na razie go nie widać. Pisząc krótko: ta epidemia nie zmierza ku końcowi.
Skoro przywołałem już motyw choroby, to warto przy nim na chwilę pozostać i wspomnieć o uzależnieniu od Facebooka. Niektórym wyda się to śmieszne, ale z pewnością niejednokrotnie słyszeliście o uzależnieniu od gier video czy Internetu. To zjawiska bardzo niebezpieczne dla zdrowia i stosunków międzyludzkich – potrafią być równie wyniszczające, co „tradycyjne” uzależnienia. W przypadku FB oraz innych mediów społecznościowych mamy do czynienia m.in. z problemem, który nazwano FOMO – to skrót od Fear Of Missing Out. Jak sama nazwa wskazuje, chodzi o strach przed przeoczeniem czegoś. Osoba cierpiąca na takie zaburzenie boi się, że przeoczy informacje pojawiające się na Facebooku, Twitterze, skrzynce mailowej czy komunikatorze. Chociaż to szersze zjawisko, wykraczające poza obszar mediów społecznościowych, a nawet Internetu, to najbardziej kojarzone jest właśnie z social media.
Zastanawiacie się pewnie na czym polega ów problem. Człowiek cierpiący na FOMO nieustannie sprawdza swoje konto na Facebooku, spogląda na wyświetlacz telefonu, odwiedza skrzynkę mailową. A nuż ktoś wysłał ważną wiadomość, poinformował o ciekawym wydarzeniu, w istotny sposób zmienił status i zamieścił link, w który po prostu trzeba kliknąć. Wśród potrzeb życiowych na czołowe miejsca wysuwają się w takim przypadku dostęp do Internetu i sprzęt mobilny gwarantujący dostęp do Sieci poza domem pracą czy uczelnią.
Jeśli FOMO Was bawi i uważacie problem za wymysł szalonego psychologa, to powinniście zastanowić się nad swoim codziennym zachowaniem: jeżeli zaglądacie na Facebooka albo Twittera przed snem i po przebudzeniu, jeśli irytuje Was brak dostępu do Internetu, jeśli sprawdzacie często, co dzieje się na profilach Waszych znajomych i chcecie być zawsze (!) dobrze poinformowani, jeżeli nie macie dostępu do Sieci podczas urlopu nad brzegiem morza i zastanawiacie się, co dzieje się w ulubionych serwisach, to nie można wykluczać, że przywołane zaburzenie stało się częścią Waszego życia… Przy okazji FOMO warto wspomnieć o innym niepokojącym zjawisku: Human Phantom Vibration Syndrome, w skrócie HPVS (zjawisko ma także inne nazwy, ale ta jest chyba najbardziej rozpowszechniona). Na polski najczęściej jest to tłumaczone jako syndrom fantomowych wibracji. O co chodzi?
Mieliście kiedyś wrażenie, że telefon znajdujące się na stole, w torebce czy w kieszeni wibruje lub wydaje dźwięk właściwy dla połączenia czy jakiegoś powiadomienia, a po sprawdzeniu wyświetlacza okazywało się, iż nic się nie wydarzyło? Jeśli tak, to doświadczyliście HPVS, czyli omamu, figla, jaki spłatał Wam mózg. Nie zrobił tego jednak bez przyczyny. Zjawisko cały czas jest badane i trudno wskazać jednoznacznie na korzenie przywołanego zaburzenia, lecz z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że to efekt uboczny dynamicznego rozwoju sektora nowych technologii. Najpierw pojawiły się telefony komórkowe i ułatwiły kontakt z innymi, potem ich możliwości rozszerzyły smartfony i np. serwisy społecznościowe. To miało swoje zalety, ale nie pozostało wolne od wad.
HPVS nie dotyczy jedynie urojonych połączeń – przecież dzisiaj wykorzystujemy telefony np. do komunikowania się na Facebooku, więc równie dobrze może się komuś wydawać, że telefon chce go poinformować o zmianach na FB. W wyniku wspomnianego wcześniej FOMO człowiek chce wiedzieć, co dzieje się w tym serwisie, a jeśli nic się nie dzieje, to pojawia się potrzeba kreacji wydarzeń: na ekran telefonu spogląda się nie z nudów czy przesadnej ciekawości, ale dlatego, że sprzęt np. wibrował, a to przecież wymaga reakcji użytkownika. Tyle, że telefon/smartfon wcale nie „zaczepiał” swojego właściciela.
Taki wpływ nowych technologii, zwłaszcza mediów społecznościowych, na nasze życie czasem trudno kontrolować – to nierzadko dzieje się poza świadomością użytkownika. Problem poważny i zdecydowanie warto się nad nim zastanowić, by nie wpaść w sidła nałogu. Myślenie należy też włączyć przy okazji innych społecznościowych wydarzeń – sztandarowym przykładem może być NekNomination, czyli jeden z głośnych tematów ostatnich dni. Przynajmniej w Polsce – w innych krajach ta facebookowa „zabawa” pojawiła się wcześniej i zdążyła już zebrać śmiertelne żniwo.
Ja ciebie typuję, czyli o piciu i umieraniu
Braliście kiedyś udział w jakimś facebookowym łańcuszku? Nawet, jeśli nie, to zapewne kojarzycie znajomych, którzy uczestniczyli w takiej zabawie. Jedna osoba zamieszcza coś na swoim (lub czyimś) profilu, zachęca do tego innych i lawina rusza – czasem szybko się zatrzymuje, czasem dociera bardzo daleko. Zazwyczaj akcje tego typu są niegroźne dla zdrowia ludzi czy ich sprzętu – wyjątek stanowią wirusy komputerowe albo wspomniane przed momentem NekNomination. O czym mowa? O grze alkoholowej, w której jedna osoba wypija określoną ilość alkoholu, dokumentuje to „osiągnięcie” i zachęca innych do powtórzenia „wyczynu”, a nawet przebicia go. Nie chodzi jedynie o ilość alkoholu czy wymieszanie różnych jego rodzajów, ale też o dokonanie czegoś spektakularnego w trakcie konsumpcji. To może być przepisowa jazda na rowerze, lecz większe wrażenie zrobi zapewne skok z dachu z parasolem w ręce – co kraj (łańcuszek), to obyczaj.
Do tej pory w Polsce NekNomination przybrało dość łagodną formę – na Facebooku krążą wyzwania dotyczące wypicia jednego piwa. Jeżeli jednak zjawisko będzie się rozwijać, to zapewne atmosfera się zagęści. W niektórych krajach Internauci podnoszą poprzeczkę i… pojawiają się ofiary śmiertelne. Jedni machają na to ręką i przekonują, że mamy do czynienia z selekcją naturalną („ubędzie idiotów”), drudzy próbują walczyć z tym zjawiskiem, by nie dochodziło do kolejnych tragedii, jeszcze inni przekonują, iż NekNomination (gra przybiera też inne nazwy) to po prostu fajna zabawa, a każdy bierze w niej udział na własną odpowiedzialność. Nikt nikogo nie zmusza do picia (to oczywiście dyskusyjna kwestia, bo niektórzy ludzie mogą czuć presję ze strony typujących kolegów/koleżanek) i nie wyrządza mu bezpośrednio krzywdy. Tym samym, na pytanie, czy NekNomination jest „fajną zabawą”, każdy powinien odpowiedzieć sobie sam. Bezdyskusyjną kwestią jest przy tym fakt, iż wydarzenia w Sieci mają wpływ na to, co dzieje się w realu. Nie dotyczy to jedynie alkoholowych łańcuszków.
Jesteś głupia – musisz się zabić
Facebook oraz inne media społecznościowe to nie tylko miejsce dyskusji, dzielenia się znaleziskami czy przeżyciami, sprawdzania, co dzieje się u znajomych. To również dobre pole do przypuszczenia na kogoś ataku. Czasem zmasowanego, innym razem w wykonaniu jednej osoby lub niewielkiej grupy ludzi. Jaki jest cel działań tego typu? Dla niektórych to forma rozrywki, dręczenie i ośmieszanie innych sprawia im po prostu przyjemność. W grę wchodzi także chęć zaszkodzenia komuś z konkretnego powodu, odegrania się na nim, upokorzenia w ramach zemsty. Nie można także zapominać, że za znaczną częścią ataków stoją nastolatkowie, którzy nie do końca zdają sobie sprawę z konsekwencji swoich poczynań. A te mogą być tragiczne. Poniżej kilka przykładów
Andrea był postacią oryginalną i barwną. Nosił różowe spodnie i na taki sam kolor malował sobie czasem paznokcie. Autorzy jego fałszywego profilu na Facebooku wyciągnęli z tego wniosek, że chłopiec miał skłonności homoseksualne. Andrea śmiał się z tego, ale do pewnego momentu. We wtorek popełnił samobójstwo.
14-letnia Carolina Picchio z Novary w styczniu popełniła samobójstwo. Wcześniej na Facebooku pojawił się film opublikowany przez jej kolegów, który przedstawiał ja pijaną. Opublikowali go inni młodzi ludzie w wieku 15-17 lat, którzy byli znajomymi byłego chłopaka dziewczyny.
Sprawa Hannah to już kolejny przypadek tragicznego w skutkach zastraszania młodych ludzi przez internetowych prześladowców. Nastolatka odebrała sobie życie, gdy stała się ofiarą ataków anonimowych użytkowników, którzy życzyli jej śmierci.
Ciało 14-latki odnaleziono po serii obraźliwych komentarzy pod jej adresem na portalu internetowym Ask.fm. W komentarzach padały takie groźby jak: „dostań raka” czy „umrzyj”.
źródło
W tekście poświęconym tej konkretnej sprawie można także przeczytać:
Wiadomości odczytane na koncie Hannah, zawierały obraźliwe komentarze dotyczące jej wyglądu i wagi. Najbardziej niepokojące były jednak wiadomości, w których internauci namawiali nastolatkę do popełnienia samobójstwa.
Na tydzień przed odebraniem sobie życia, dziewczyna otrzymała wiadomość od jednego z użytkowników portalu: „wyświadcz nam wszystkim przysługę i zabij się”. Odkryto również odpowiedzi Hannah, w których dziewczyna próbowała bronić się przed napastnikami. Jednakże, każda próba obrony skutkowała nasileniem się ataków już nie tylko na samą nastolatkę, lecz również pod kątem jej rodziny.
Przywołane przykłady dotyczą młodych ludzi z innych państw, ale polska młodzież również pada ofiarą ataków innych użytkowników serwisów społecznościowych:
Nieprzytomną dziewczynkę znaleźli nauczyciele w szkolnej toalecie. Dzięki szybko podjętej akcji reanimacyjnej dziecko udało się uratować. W kieszeni gimnazjalistka miała dwa puste opakowania po lekach. Uczennica targnęła się na swoje życie po namowach anonimowej osoby, z którą korespondowała w kontrowersyjnym portalu ask.fm.
Chociaż nie brakuje głosów, iż wszystkiemu winne są dość kontrowersyjne serwisy typu ask.fm, to trudno nie zauważyć, że podobne patologie nie omijają Facebooka czy Twittera:
– Ta piękna Ziemia ma już oficjalnie 2014 lat, niesamowite – w taki sposób Safiyyah Nawaz przywitała na Twitterze Nowy Rok. Jej krótki komentarz nie uszedł uwadze innych internautów, którzy masowo zaczęli nazywać ją „głupkiem roku”, a nawet radzić, by popełniła samobójstwo. Dziewczyna nie załamała się jednak z powodu tej fali nienawiści. Wręcz przeciwnie, stwierdziła, że skoro jest już sławna, to udzieli światu kilku cennych rad…
Opisywane zjawisko dotyczy większości serwisów społecznościowych (jeśli nie wszystkich) i nie ogranicza się jedynie do osób młodych: jego ofiarami padają ludzie w różnym wieku, o różnych poglądach, zróżnicowanym statusie społecznym czy wykształceniu. To niestety uniwersalna patologia. Zaszczuty na Facebooku może być zarówno młody Amerykanin o konserwatywnych poglądach, jak i reprezentująca liberalną postawę starsza Azjatka. Warto przy tym zauważyć, iż atak podjęty z jakiegoś powodu w jednym serwisie, często przenosi się także do innych: Internauta zaatakowany na Facebooku jest wyszukiwany w Google+ czy na Twitterze, co z pewnością można już uznać za bardzo poważny problem.
Nakreślone przed momentem zagadnienie zapewne będzie przybierać na sile, ponieważ media społecznościowe nadal rosną, formują się i odgrywają coraz większą rolę w naszym życiu. Przenoszą się tam nie tylko pozytywne relacje z kolegami ze szkoły czy z pracy, ale też problemy znęcania się i stalkingu znane z „reala”. Ze zjawiskami tymi podejmowana jest walka, lecz nie przyniesie ona spodziewanych efektów od razu – wyzwanie jest zbyt duże, nowe i złożone, by można mu szybko podołać. Jednocześnie warto podkreślić, że kształt i jakość social media leżą także w naszych rękach i powinniśmy dokładać starań, by ta wspólna cyfrowa przestrzeń nie przekształciła się w twór, który należy omijać szerokim łukiem.
To zaledwie jeden z elementów mediów społecznościowych, którym warto się przyjrzeć – niedługo pojawią się kolejne teksty poświęcone temu zagadnieniu.
Zainteresował Cię artykuł? Zobacz też inne maniaKalne felietony.
Dzieci nie ma, w kosmosie nie był, nie uprawia alpinistyki ani innych sportów ekstremalnych, za to od lat dzieli się z maniaKalnymi CzytelniKami swoimi przemyśleniami na temat biznesowej strony sektora IT. Teksty Maćka znajdziecie również na łamach bloga Antyweb.
Chcesz podzielić się z nami swoimi przemyśleniami? Pisz na redakcja@techmaniak.pl. Być może i Twój wpis znajdzie się wśród maniaKalnych felietonów.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Jakos mniecto nie dziwi.
Na szczescie nie mialem FB,nie mam i nie zamierzam miec bo co kogo obchodzi co robie w danej chwili,albo gdzie jestem.
A sluzby specyjalne moga mnie co najwyzej cmoknac w ….. tam gdzie slonce nie dochodzi.
Jeżeli facet od flappy birda mial ,,wyrzuty sumienia” to co dopiero panowie od fb