Brak pamięci w komputerze stacjonarnym, chęć szybkiego i wygodnego przenoszenia materiałów, dodatkowa przestrzeń, stanowiąca uzupełnienie dla nośnika SSD zainstalowanego w ultrabooku – to najbardziej popularne powody dla których kupujemy dyski zewnętrzne. Są to często droższe, ale zdecydowanie bardziej uniwersalne warianty wewnętrznych HDD, oferujące rozmaite, inteligentne funkcje, pomagające w sporządzaniu kopii zapasowych, gwarantujące łatwy dostęp do plików na wszystkich posiadanych pecetach.
Jak jednak połapać się w morzu ofert? Od czego zacząć?
Formaty, czyli co dla kogo
Zastanów się, na czym zależy Ci najbardziej. Jeśli szukasz mobilności – wybierz format 2,5″. To dysk nie tylko mniejszy i wygodniejszy w użyciu, ale też najczęściej niewymagający własnego zasilania, korzystający wyłącznie z portu USB. W ten sposób nie tylko łączy się z komputerem, pobiera również niezbędną do rozruchu energię.
Dyski starszej generacji – nawet te 2,5-calowe – potrzebowały dodatkowe zasilania sieciowego. Z czasem udało się to rozwiązanie zastąpić przez podwójny kabel USB, gdy dany produkt nie był w stanie ruszyć na jednej wtyczce. Obecnie, napięcie wyjściowe jest wystarczające i niemalże każdy dysk uda się uruchomić na dobrej klasy kablu.
Seagate Expansion Portable: popularny dysk 2,5″.
Zanim przejdziemy do omawiania różnic między kolejnymi generacjami interfejsu USB, warto podkreślić jedno – format 2,5 cala ma sens również dla tych osób, które nade wszystko cenią sobie wytrzymałość. Coraz więcej na rynku pojawia się dysków, które charakteryzują się dodatkowymi wzmocnieniami i uszczelnieniami. Od odporności na upadki przez wodoszczelność – niemal każdy producent ma w swojej ofercie coś, co spełni te warunki. W przypadku magazynu danych, jest to funkcjonalność niezwykle przydatna – im więcej masz na dysku danych, tym większe prawdopodobieństwo, że je stracisz. Dlatego też warto zastanowić się nad dopłatą do obudowy odpowiedniej jakości. Przezorność jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
Transcend StoreJet 25H3P: odporny dysk na każda kieszeń.
Z drugiej strony, zewnętrzny dysk stacjonarny – 3,5-calowy – jest najczęściej tańszy, tj. dostajemy większą pojemność za cenę niższą, niż w analogicznym przypadku przy 2,5 calach. Należy przy tym liczyć się z koniecznością korzystania z dedykowanego zasilacza, o czym wspominałem już wcześniej.
W sprzedaży można znaleźć zewnętrzne dyski SSD, których uszkodzić po prostu nie ma jak, jeśli tylko nie zrzucisz ich z kilkudziesięciu metrów na beton. Występują w wersjach o pojemności od 64 do 512 gigabajtów (najczęściej), są niesamowicie drogie i… W gruncie rzeczy niepotrzebne. Lepiej technologię Solid-State mieć w komputerze, nie poza nim. Ma to zdecydowanie większy sens, przynajmniej dopóki SSD nie osiągną ceny HDD o zbliżonej pojemności, a trochę to jeszcze potrwa.
USB 2.0 czy USB 3.0?
Zdecydowanie USB 3.0. Obecnie jest to już na tyle rozpowszechnione gniazdko, że występuje nawet w laptopach za 1000 złotych i na większości sprzedawanych obecnie płytach głównych w komputerach stacjonarnych. Jest przy tym wstecznie kompatybilny z poprzednią generacją, wypierając ją jako nowy standard.
Seria Western Digital My Passport obejmuje również modele z USB 3.0
USB 3.0 to ponadto zdecydowanie większa prędkość przesyłu i większe możliwości zasilania rozmaitych sprzętów. Oczywiście o szybkości transmisji decyduje najsłabsze, najmniej wydajne ogniwo elektrycznego łańcucha; jeśli zatem podepniemy dysk z USB 3.0 do gniazda drugiej generacji, otrzymamy nie więcej, niż 60 megabajtów na sekundę – a często jeszcze trochę mniej. W tryb Super Speed, czyli charakterystyczny dla USB 3.0 (600 MB/s), wejdziemy po podłączeniu dysku, przez kabel, do gniazda kompatybilnego, z charakterystyczną, niebieską wtyczką. Teoretycznie, kabel nie powinien był dłuższy, niż 4,5 metra. A już na pewno musi być dobrej jakości. Samo zasilanie to maksymalnie 900 mA, podczas gdy w USB 2.0 dostajemy 500 mA. Odpada więc kwestia dwóch wtyczek.
Nawet jeśli Twój komputer nie został wyposażony w niebieskie gniazdko, to lepiej kupić taki dysk z myślą o przyszłości. Będziesz mógł go „normalnie” używać, a gdy zdecydujesz się na upgrade sprzętu, to magazyn danych będzie na Ciebie czekać. Co więcej – wtedy dopiero poznasz jego prawdziwe możliwości.
W sklepach znajdziesz też propozycje z interfejsami eSATA i FireWire/IEEE1394. Ten pierwszy jest dość popularny, oferując przepustowość rzędu 3 Gb/s (czyli ok. 375 MB/s) lub 6 Gb/s. Jeśli nie chcesz osobnego zasilania, warto rozglądnąć się za dyskiem z technologią Power over eSATA.
Freecom Quattro 3.0 3TB zapewnia bogate zaplecze komunikacyjne.
FireWire z kolei implementowane jest przede wszystkim w droższych płytach głównych, czy to laptopowych, czy stacjonarnych. Spora wydajność pozwala zrezygnować z dostarczania energii z zewnątrz, zapewniając przepustowość w okolicach 800 megabitów na sekundę.
Są jeszcze Thunderbolty, czyli standard pozwalający na przesyłanie danych z przepustowością 10 Gb/s, z teoretyczną możliwością zwiększenia do 100 Gb/s. Obecnie Thunderbolt dostępny jest przede wszystkim w MacBookach Pro, Air, Macach i Macach Mini, ale znalazł się ponadto w komputerach Acera i Lenovo. ASUS i MSI byli z kolei pierwszymi, którzy rozpoczęli sprzedaż płyt głównych z tym interfejsem. W czerwcu tego roku Intel przedstawił specyfikację Thunderbolt 2, zwiększającą przepustowość do 20 gigabitów na sekundę.
Bezpieczeństwo i zintegrowane oprogramowanie
Obecnie najbezpieczniejszym standardem dbającym o bezpieczeństwo użytkownika indywidualnego jest 256-bitowe szyfrowanie AES, które na śniadanie zjada zarówno wariant 128-bitowy, jak i porzucony przez większość standard DES. Zabezpieczać się można na różne sposoby, albo szyfrując indywidualne pliki, albo całą zawartość; ba, są nawet dyski nie tylko z oprogramowaniem szyfrującym, ale również fizyczną klawiaturą numeryczną, wymagającą od właściciela podania PIN-u przed dostaniem się do bogactw zgromadzonych na nośniku. Relacja cena-stopień zaawansowania jest prosta. Im dysk droższy, tym prawdopodobnie więcej opcji kodowania oferuje.
Istotną sprawą jest też dołączane przez producenta oprogramowanie, którego zadaniem jest ułatwienie Ci życia. Najczęściej na dysku znajdziesz kilka plików instalacyjnych; będzie to na pewno program do zautomatyzowanego sporządzania kopii zapasowych, zdarza się też aplikacja przypominająca o synchronizowaniu z chmurą czy taka, która umożliwi efektywne odzyskiwanie danych. W większości przypadków nawet produkty mało znanych firm dostarczane są razem z rozmaitymi aplikacjami.
Niektóre nośniki posiadają też pojedynczy przycisk fizyczny, tzw. „one touch backup”. Wciskając go, zalecamy urządzeniu aktualizację plików z określonych folderów systemowych i przeniesienie nowej zawartości właśnie na nośnik zewnętrzny. Proste, wygodne i funkcjonalne – potrzeba tylko trochę organizacji.
Zawsze możesz kupić oddzielną obudowę
Już za kilkadziesiąt złotych będziesz w stanie kupić dodatkową obudowę na dysk, czy to 3,5-, czy 2,5-calowy. Oczywiście im więcej wydasz, tym szerszą funkcjonalność otrzymujesz, jednak podstawowa możliwość wygodnego przenoszenia i podłączania dysku do innych urządzeń to koszt rzędu właśnie 20-30 złotych. Są warianty z USB, są z SATA czy PATA, są też opcje uniwersalne, zawierające cały komplet gniazdek. Montaż zajmie Ci dosłownie kilka minut. Nie musisz zatem od razu wydawać kilku grubszych banknotów – zainwestuj pomału, sprawdź, czy takie rozwiązanie Ci pasuje… I kup coś lepszego.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Jeżeli ktoś nie potrzebuje aż takiej dużej pamięci, to może po prostu pendive? https://www….eam_ref=10
Ja kupiłam ostatnio dysk toshiba i jestem zadowolona 🙂