Ciekawą opinię w tej sprawie wyraził James Whittaker, który jeszcze niedawno piastował bardzo wysokie stanowisko w korporacji z Mountain View. Menedżer nagle odszedł z firmy (przeszedł do Microsoftu), ale zostawił po sobie list przedstawiający przyczyny opuszczenia byłego pracodawcy oraz porównanie atmosfery w Google sprzed lat i dzisiejszej firmie. Jego zdaniem, Google zaczęło zmierzać w złym kierunku, a odpowiedzialnym za to jest Larry Page.
Zapewne wielu z Was zdaje sobie sprawę z tego, iż przez wiele lat dyrektorem generalnym (CEO) Google był Eric Schmidt. Swoją funkcję sprawował on od roku 2001 do 2011 (w międzyczasie zaczął też pełnić ważną rolę w Apple, ale musiał zrezygnować z którejś z firm z powodu narastającego konfliktu interesów – wybrał Google, co rozsierdziło Steve’a Jobsa). Po dekadzie zarządzenia internetowym gigantem przyszedł czas na zmiany – nowym CEO został Larry Page, a Schmidt miał objąć inne kierownicze stanowisko i pozostać doradcą współzałożycieli Google. Zdaniem wspomnianego Whittakera, właśnie wtedy nad firmą zaczęły się zbierać czarne chmury.
Whittaker przekonuje, iż pod rządami Schmidta Google w pierwszej kolejności była innowacyjną firmą z branży IT. Oczywistym jest, że korporacja funkcjonowała dzięki zyskom płynącym z reklam, ale był to jedynie środek umożliwiający opracowywanie i wprowadzanie nowych rozwiązań. Kiedy stery w Google objął Larry Page, gigant skoncentrował się na reklamie i konkurowaniu z Facebookiem. Efektem tej walki pochłaniającej coraz większe środki, było m.in. zamknięcie wielu ciekawych projektów opracowywanych przez Google Labs. Warto w tym miejscu wspomnieć, że poważnym zagrożeniem dla Google może być również Amazon. Od kilku miesięcy krążą pogłoski, iż korporacja z Mountain View wejdzie na rynek handlu internetowego i zaoferuje użytkownikom usługę dostarczania zakupionych przez nich towarów. Póki co sprawa brzmi dosć zagadkowo, więc nie będziemy się w nią zagłębiać.
Google wybrało podobno nieodpowiednią drogę rozwoju, decydując się na skoncentrowaniu uwagi na projektach społecznościowych. Na początku były to Wave, Buzz i Orkut, ostatecznie pojawiło się Google+. Zarząd internetowego giganta ujrzał w Facebooku wielkiego konkurenta na rynku reklamy internetowej i pod naciskiem Page’a wszystkie kluczowe serwisy zaczęły być nastawiane na integrację z Google+, a te projekty, których nie dało się podciągnąć pod półkę społecznościową po prostu zamrożono. Tak sprawę przedstawił Whittaker. A jaki jest cel tych zabiegów? Szybki rozwój Google+.
Przedstawiciele firmy poinformowali w pierwszej połowie marca, że liczba użytkowników tego serwisu wzrośnie w tym roku do 200 mln (umożliwić ma to m.in. obniżenie wieku użytkowników – wcześniej próg wynosił 18 lat, teraz 13 lat). Zwrócono uwagę na to, iż wzrost liczby nowych użytkowników nadal jest bardzo dynamiczny, więc z osiągnięciem zamierzonego pułapu nie powinno być większych problemów. Innego zdania jest spora część ekspertów. Podkreślają oni, że wskaźniki wzrostu są sztucznie pompowane przez integrację z takimi serwisami jak YouTube, Chrome, czy Gmail. Osoby korzystające z tych produktów są wliczane do grona użytkowników Google+, choć wcale nie muszą korzystać z serwisu społecznościowego. Wystarczy spojrzeć na analizy firmy Bloomberg.
Pracownicy Bloomberga obliczyli, iż użytkownicy Google+ spędzają w serwisie średnio 3,3 minuty miesięcznie. W grudniu wskaźnik ten wynosił 4,8 minuty, a w listopadzie 5,1 minuty. W porównaniu z Facebookiem, projekt Google wypada bardzo słabo. Użytkownicy sieci założonej przez Marka Zuckerberga spędzają w niej średnio 7,5 godziny w miesiącu (wyniki na styczeń 2012; warto wspomnieć, iż są one lepsze, niż te zaprezentowane w grudniu 2011, z czego wynika, że Facebook przyciąga coraz większą uwagę).
Dawne Google przestało istnieć
Czarno na białym widać, iż Facebook, który może się już pochwalić liczbą użytkowników na poziomie 850 mln pozostaje niekwestionowanym liderem w segmencie sieci społecznościowych i może liczyć na olbrzymie zyski płynące z reklamy. Reklamodawcy bardzo sobie cenią informacje o użytkownikach serwisów tego typu, ponieważ ułatwia im to kierowanie reklam do odbiorców, którzy faktycznie mogą być zainteresowani danym produktem. Whittaker nie wyklucza, iż projekt Google+ zapewni korporacji z Mountain View sukces, ale jednocześnie pyta o koszt tego zwycięstwa i podkreśla, że dawne Google przestało istnieć.
Z jednej strony słowa Whittakera należy oczywiście przefiltrować i wziąć pod uwagę, że pracuje już w innej korporacji, która jest bezpośrednim konkurentem Google. Nie są też znane jego relacje z byłymi pracodawcami (być może przestali do siebie pałać sympatią i jesteśmy świadkami personalnych rozgrywek i prztyczków wymierzonych w adwersarza). Wiele osób zaznajomionych z branżą podkreśla jednak, iż amerykański gigant faktycznie zbyt dużo czasu poświęca Google+, stara się za wszelką cenę dogonić Facebooka i nastawia się na zyski płynące z reklamy. A to nie zawsze idzie w parze z zadowoleniem użytkowników.
Google postanowiło w znacznym stopniu zintegrować swoją sieć społecznościową z wyszukiwarką oraz innymi serwisami. Pierwszy poważny krok już wykonano – od kilku tygodni obowiązuje nowa polityka prywatności, która w diametralny sposób zmienia dotychczasowe podejście do sprawy. Mówiąc w wielkim skrócie: nowe przepisy umożliwią Google przesyłanie informacji o użytkownikach z jednego serwisu do drugiego. Tym samym korporacja z Mountain View zbierałaby dane o użytkownikach, dzięki swej wyszukiwarce, poczcie Gmail, serwisowi YouTube, czy wspomnianemu Google+.
Dla reklamodawców jest to nieograniczone wręcz źródło danych na temat internautów. Firma tłumaczy oczywiście, że chodzi o poprawę jakości usług i zadowolenie ludzi, ale innego zdania jest wiele organizacji pozarządowych, Komisja Europejska (oraz instytucje w USA), a także konkurencja i spora rzesza użytkowników. Aby dobrze opisać to zagadnienie potrzebowalibyśmy odrębnego tekstu, więc lepiej po prostu zakomunikować sprawę. A GSMManiaKów może ona zainteresować jeszcze bardziej, ponieważ w Sieci wspomina się o integracji nowych usług z popularną platformą mobilną Android. I tu dochodzimy do kolejnego drażliwego tematu.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe. Jesteśmy Partnerem Amazon i otrzymujemy wynagrodzenie z tytułu określonych zakupów dokonywanych za pośrednictwem linków.
I tak to bedzie kiedys inaczej,czesciowo juz jest.
Bede po prostu rozmawiac ze swoim komputerem,nawet jesli on bedzie na drugim koncu swiata,co wiecej przyjdzie chwila,gdy w ogole nie ebdzie mi potrzebny zaden komputer.Po prostu POMYSLE,a totalny system udzieli mi odpowiedzi i wyswietli mi ja na scianie (sa juz tapety-ekrany),na telewizorze,na rekawie kurtki (sa juz takie) lub po prostu odpowiedz wroci bezposrednio do mojej glowy i tam ja zobacze i uslysze.W koncu cala rzeczywistosc to mozg,reszta sluzy do jego zasilania i transportu.
google to potęga, wszyscy wszystko googlują i to się nie zmieni bo ludzie to lenie i zmian nie lubią.